Industrial Disease

Tytuł tego postu zaczerpnąłem od Dire Straits i utworu z ich płyty Love Over Gold. Są tam takie słowa:

"And I go down to Speakers' Corner, I'm a-thunderstruck, they got free speech, tourists, police in trucks. Two men say they're Jesus; one of them must be wrong. There's a protester singing, and he's singing a protest song..."

Wielka Brytania wciąż odkrywa przede mną swe paradoksy. W angielskich kościołach pustki, po pustych nawach hula wiatr, z rzadka otwierane świątynie pooddawane są we władanie najróżniejszym wspólnotom, a często zlikwidowane i zamienione w puby. Natomiast w Hyde Parku religia króluje. Każda. Jakiejkolwiek by orator nie głosił doktryny, prawie zawsze znajdzie adwersarzy. Zaś emocje dyskutantów nijak się mają do rzekomej brytyjskiej flegmatyczności.
Jednakże "łaska pańska na pstrym koniu jeździ" - jednych otacza tłum słuchaczy, inni swe najdziksze herezje muszą adresować w powietrze. Tak oto, w praktyce, objawia się charyzma.
Zmierzyłem, że nawet najzajadlejszy peror skupia na sobie uwagę przechodniów najwyżej przez kwadrans - czy to aby nie za mało, by zbawić świat?
W filozoficzno-religijnych dysputach z drabiny nadspodziewanie chętnie biorą udział hamburgerożercy, dla których jedynym bóstwem jest $/£/€, zaś świątynią - shopping center. Czemu to akurat religia jest tak nośnym tematem, a nie ochrona wielorybów albo edukacja najmłodszych? Pop-kultura, pop-corn i pop-religia tworzą naszą pop-postmodernistyczną pop-cywilizację.

Warto wiedzieć, że oprócz anonimowych trolli, na Speaker's Corner dyskutowali także Karol Marx, Włodzimierz Lenin czy George Orwell. Mam nadzieję, że zdjęcia z poprzedniego wpisu choć częściowo oddają atmosferę miejsca.

No comments: